Barokowość poezji średniowiecznej
 
Barokowość poezji średniowiecznej
Gdy mówimy o podobieństwach między średniowieczem a barokiem, mamy na ogół na myśli analogiczną postawę wobec świata i Boga. Wydawać by się natomiast mogło, że przepaść dzieli obie epoki, jeśli idzie o formę utworów literackich. Cóż może mieć wspólnego — spyta niejeden Czytelnik — toporność poezji średniowiecznej z misterną formą utworów barokowych? Jeśli jednak przejrzymy zbiór łacińskich przysłów wierszowanych, wydany ze średniowiecznych rękopisów przez Jakoba Wernera i Petera Fleury'ego (Heidelberg 1966), znajdziemy w nim wiele wierszy kunsztownych pod względem formalnym lub opartych na koncepcie, którego nie powstydziliby się poeci XVII wieku. Za przykład może posłużyć sentencja, uzależniająca jakość wynagrodzenia od jakości usługi:
Służysz mi, jak chcesz, mój złoty?
Dam, co chcę ja, nie to, co ty.
Służysz mi, jak chcę, mój złoty?
Dam nie, co chcę, lecz to, co ty.
Na zabawnym, choć mało wytwornym koncepcie oparty jest dwuwiersz nawiązujący polemicznie do znanego przysłowia łacińskiego Omnia praeclara rara (Wszystko to, co znakomite, jest rzadkie). Zwróćmy uwagę na umyślną dwuznaczność przymiotnika rzadki:
Łajno królowej albo króla, przyjaciele,
Choćby i rzadkie, nie jest chyba warte wiele.
Poeci baroku mają czasem skłonność do ujmowania omawianych zjawisk lub przedmiotów w trójki. Widać to w sonecie Hieronima Morsztyna poświęconym winu, kobiecie i śpiewowi. Oto jego początek:
Wina, panien, muzyki, kto chce melancholiki
Rozweselić; to troje wybije ze łba roje.
Podobną trójkę zauważamy w utworze ze zbioru Wernera i Fleury'ego:
Trzy są, którym nowość sprzyja:
Małpa, medyk, melodyja.
Lecz z tych trzech, nim miną trzy dnie,
Każde nam na pewno zbrzydnie.
Słowa małpa użyłem w przekładzie w sensie staropolskim, na oznaczenie kobiety lekkich obyczajów (w XVI wieku często się spotyka wzmianki o nierządnych małpach). Chodziło mi o to, by wszystkie trzy słowa zaczynały się na m, tak jak w oryginale, którego początek brzmi:
Sunt nova grata tria: meretrix, medicus, melodia.
Jeśli jednak kogoś gorszy ten archaizm, może zastąpić małpę jakimś dwusylabowym synonimem.
Szokująca może się wydawać wymowa moralna następującego dwuwiersza, opatrzonego na dodatek w rękopisie tytułem Wiersz bardzo chrześcijański:
Kochaj zbytek, grzech wielb, czcij złorzeczących Panu,
Cnotę mijaj, zwalcz Boga, świętości nie szanuj.
W rzeczywistości mamy tu jednak do czynienia z osobliwą formą, a nie treścią. Aby uzyskać właściwy sens, należy czytać: „Kochaj cnotę, zbytek mijaj, grzech zwalcz” itd. Mamy tu koncept posunięty jeszcze dalej niż w uważanym za model utworu barokowego wierszu Do swej panny Jana Andrzeja Morsztyna, kończącym się słowami:
Tak oczy, usta, piersi rozum, zmysł i wolą
Blaskiem, farbą i kształtem ćmią, wiążą, niewolą.
Wiersz bardzo chrześcijański nie jest odosobniony w zbiorze Wernera i Fleury'ego. Na tej samej zasadzie jest oparty inny dwuwiersz:
Unikaj cnych, naśladuj podłych, zwalczaj Sędzię,
Złych czcij, skromnych lekceważ, zbrodnie miej na względzie.
Technikę „wierszy równoległych” doprowadza do absurdu utwór:
Król, słudzy, pies, okręty, pługi, lew, gadzina
Daje, wolą, nęka, tną, orzą, czyni, wszczyna
Dar, dany, dzika, morze, grunt, ranę, zagładę
Słowem, ręką, kłem, dziobem, ostrzem, paszczą, jadem.
Znaczy on: „Król daje dar słowem, słudzy wolą dany ręką” itd.
A teraz dość makabryczna historia z końca XII wieku, którą zaczerpnąłem z The Oxford Book of Medieval Latin Verse:
Człowiek właśnie szedł lasem, dzik akurat syty
Wracał, wąż właśnie leżał na ziemi ukryty.
Wieśniak zoczywszy dzika dzidę weń wymierzył,
Posłuszny ręce pocisk prosto w cel uderzył.
Oszczep dzika powala, dzik rozgniata węża,
Wąż jad z paszczy wylewa, jad zabija męża.
Kość wiercąc, ziemię depcząc, ciecz wydając z ciała
Chłop dzidą, dzik racicą, wąż trucizną działa.
Raniona, starty, struty, dzidą, nogą, jadem
Dzika świnia, wąż, wieśniak ginie, czeźnie, pada.
Na zakończenie osobliwy wiersz francuskiego poety Piotra Rigi (XII–XIII wiek):
Gdy żona Tejrezjasza z pełnym brzuchem chodzi,
pyta bogów wyrocznie, co się jej urodzi.
Febus rzekł: „Mąż to będzie”, a Wenus: „Kobieta!”,
Neptun zaś: „Płci istota złączy w sobie dwie ta!”
Trójka tych przepowiedni sprawdziła się cała:
męski, żeński, nijaki płód na świat wydała.
On się zrodził, czy ona, wyrokować nie śmiem:
żadne z dwojga, oboje, wszystko jednocześnie?
Kiedy młodzieńcem został ów chłopiec, niezwłocznie,
jaka śmierć mu sądzona, zapytał wyrocznie.
Wenus rzekła: „Od pętli zginiesz!”, Mars: „Od broni!”,
Neptun: „Od wody!”. Wszystko sprawdzi się na koniec.
Nad wodą rosła sosna. Chłopiec wspiął się na nią,
miecz mu spadł, on na miecz ten upadł i się zranił.
Gałąź stopę mu więzi, miecz mu pierś rozdziera,
woda głowę zalewa — trzykrotnie umiera.
Trzy są przyczyny śmierci: gałąź, miecz i fala.
Ta go chwyta, ten przeszył, tej nurt zaś go zalał.
Wisi stopa, pierś ranna, zanurzone usta:
gałąź ją ma, miecz tnie ją, woda do nich chlusta.
Stopę, pierś, głowę końcem, ostrzem, wodą gałąź,
miecz, jezioro złapała, poranił, zalało.
Pamiętam z jakiegoś podręcznika seksuologii zdanie: „Obojnak spotyka się w życiu z wieloma przykrościami”. Rzeczywiście na to wygląda.
Mikołaj Szymański
zgłoś uwagę
Przeglądaj encyklopedię
Przeglądaj tabele i zestawienia
Przeglądaj ilustracje i multimedia