Posłuszeństwo wobec rodziców
 
Posłuszeństwo wobec rodziców.
Eutyfron, tytułowa postać jednego z dialogów Platona, uważa się za eksperta w dziedzinie moralności. Twierdzi on o sobie, że lepiej, niż ktokolwiek inny, potrafi odróżnić postępowanie bogobojne od bezbożnego. Dla Greków ważnym przejawem bogobojności było okazywanie miłości i szacunku rodzicom. Tymczasem Eutyfron zamierza oskarżyć własnego ojca przed sądem o spowodowanie śmierci niewolnika. Można go więc uznać za poprzednika Pawlika Morozowa stawianego za wzór dzieciom w okresie stalinowskim, chłopca, który zadenuncjował swojego tatę. Eutyfron twierdzi, że właśnie bogobojność każe mu dążyć do tego, by ojciec poniósł karę
W dialogu Platona Sokrates wciąga Eutyfrona w rozmowę na temat bogobojności. Zbity z tropu kolejnymi pytaniami młodzieniec przyznaje w końcu, że nie bardzo wie, na czym polega ta cnota. Zwróćmy uwagę, że rozmowa ta ma miejsce na krótko przed procesem Sokratesa, gdy już wniesiono przeciw niemu oskarżenie o bezbożność i psucie młodzieży. Zastanawiam się, jak zareagowaliby oskarżyciele filozofa, gdyby Eutyfron powtórzył im jego słowa. Myślę, że uznaliby za kolejny dowód jego bezbożności rozważania, czy coś jest bogobojne dlatego, że podoba się bogom, czy odwrotnie podoba się bogom dlatego, że jest bogobojne. Jeśli zajrzymy do książki Leszka Kołakowskiego Jeśli Boga nie ma..., przekonamy się, że próby rozstrzygnięcia tego problemu, pojawiające się niejednokrotnie w historii filozofii, mogą doprowadzić myślicieli do pozbawienia bogów lub Boga władzy nad światem.
Platon jednak, rzecz jasna, uważał zarzuty przeciw Sokratesowi za niesłuszne. Pokazując, jak jego mistrz zawstydza syna występującego przeciw ojcu, próbował dowieść, że nie miał racji Arystofanes, kiedy wykpiwał Sokratesa w komedii Chmury. Bohater tej sztuki oddaje syna na naukę do Sokratesa. Syn wróciwszy do domu bije ojca, powołując się na uzyskaną świeżo wiedzę (przekład Stefana Srebrnego):
„Gdym wstąpił w świat subtelnych słów, rozważań i rozmyślań,
dziś wam dowiodę, że to rzecz godziwa karcić ojca. [...]
Dlaczegóż twoja skóra ma od kijów być zwolniona,
a moja nie? Toż jam się też, jak ty, urodził wolnym.
Syn bity płacze ojciec zaś nie może płakać? Czemu? [...]
I bardziej godzi się, by brał po skórze dziad niż dzieciak,
bo trudniej mu wybaczyć błąd, bo lepiej wie, co czyni”.
Arystofanes wyszydza tu nie tyle poglądy Sokratesa, co naukę ówczesnych sofistów, głoszących względność zasad etycznych i twierdzących, że potrafią dowieść w razie potrzeby każdej tezy dzięki zastosowaniu odpowiedniej argumentacji.
Ktoś mógłby pomyśleć, że takim tonem może przemawiać do ojca tylko postać z komedii. Chłopiec z Chmur to jednak ideał miłości synowskiej w porównaniu z przedstawionym w tragedii Eurypidesa Alkestis Admetem. Tego króla bóg Apollo obdarzył przywilejem: w chwili nadejścia przypisanego mu przez los kresu życia, miał on prawo znaleźć kogoś, kto zgodzi się umrzeć zamiast niego. Tej najwyższej ofiary odmówili Admetowi ojciec i matka, natomiast zgodziła się go zastąpić na tamtym świecie ukochana żona. Oto jakie wyrzuty czyni Admet ojcu (przekład Jerzego Łanowskiego):
„Tyś mi pokazał, dowiódł, jaki jesteś,
I nie uważam, żebym był twym synem!
Czyżbyś do tego doszedł w swym tchórzostwie,
Że stary, kresu życia już dochodząc,
Ani nie chciałeś, ani śmiałeś umrzeć
Za własne dziecko? [...]
Teraz nie zwlekaj i płódź nowe dzieci,
Co ci chleb dadzą na starość, po zgonie
W całun owiną i pogrzeb ci sprawią.
Bo ja tą ręką grzebać cię nie będę!”
Choć w tragediach poprzedników Eurypidesa spotykamy gwałtowne konflikty między dziećmi a rodzicami (wystarczy choćby wspomnieć o Orestesie zabijającym własną matkę), powyższa mowa Admeta nie mogłaby raczej wyjść spod pióra Ajschylosa ani Sofoklesa. Widać w niej wpływ nowej moralności, czy raczej amoralności, głoszonej przez sofistów. Niejeden widz słuchał zapewne tych słów ze zgorszeniem i miał je za złe autorowi, choć przecież nie wyrażały one jego poglądów.
Kogoś może dziwić, że tradycyjnie myślący Grecy uważali miłość synowską za jeden z najważniejszych nakazów religii. Czyż właśnie religia grecka nie opierała się na micie o wykastrowaniu Kronosa przez jego syna Dzeusa, który dzięki temu objął władzę nad światem? Zresztą Kronos w podobny sposób pozbawił władzy i męskości własnego ojca, Uranosa. Na szczęście Grecy nie starali się naśladować przedstawionych w mitach postępków bogów, a niektórzy filozofowie, jak Ksenofanes i Platon, potępiali poetów za przedstawianie bóstw w tak bluźnierczy sposób.
W Starym Testamencie niejednokrotnie mamy do czynienia z synem buntującym się przeciw ojcu. Na przykład Ruben ośmiela się spać z ojcowską nałożnicą, a syn Dawida Absalom wznieca zbrojne powstanie, by odebrać ojcu tron. Tradycja żydowska przywiązywała jednak zawsze szczególną wagę do przykazania „Czcij ojca swego i matkę swoją”. Jak wspomina Abraham Cohen w znakomitej książce Talmud, wydanej w przekładzie Reginy Gromackiej, w Talmudzie zestawia się ten werset z dziesięciu przykazań ze zdaniem z Przypowieści Salomonowych: „Czcij Pana darami ze swego mienia”. Z zestawienia tego wynika, że Bogu człowiek powinien przynosić dary w miarę swych możliwości finansowych, natomiast o rodziców ma dbać niezależnie od stanu swego majątku, w razie potrzeby nawet żebrząc.
Za wzór miłości synowskiej uchodził rabbi Tarfon (II w. n.e.). Talmud mówi o Tarfonie, że (cytuję za Cohenem) gdy tylko jego matka chciała wejść do łoża, klękał, a ona wchodziła po jego grzbiecie i w ten sam sposób schodziła z łoża. Rabini musieli jednak przyznać, że co najmniej dorównywał ich koledze pewien poganin imieniem Dama, który miał na dodatek bardzo niesympatyczną matkę. Jak czytamy u Cohena, Dama był przewodniczącym rady miejskiej. Matka uderzyła go pantoflem w twarz w obecności całego zgromadzenia, tak że pantofel wypadł jej z ręki. Syn podniósł go i podał jej, żeby nie musiała sama się po niego schylać. [...] Innym razem miał na sobie jedwabną szatę haftowaną złotem i siedział w towarzystwie rzymskich dostojników. Matka przyszła, zdarła zeń szatę, uderzyła go w głowę i napluła mu w twarz, lecz on nie naraził jej na wstyd.
Jak jednak powinniśmy postępować, gdy rodzice wydają nam polecenia sprzeczne z Bożymi przykazaniami? Cohen pisze, że zdaniem rabinów rozstrzygnięcie tego problemu można znaleźć w wersecie Księgi Kapłańskiej (cytuję w przekładzie Biblii Gdańskiej): „Matki swojej i ojca swego bójcie się, a sabatów moich przestrzegajcie. Jam Pan, Bóg wasz”. To ostatnie zdanie ma uświadomić nam, że respekt w stosunku do rodziców nie zwalnia nas bynajmniej od pamiętania o Boskich nakazach.
Podobny problem omawia w Nocach attyckich Aulus Geliusz, rzymski pisarz z II wieku po Chrystusie. Przedstawia on trzy poglądy filozofów. Pierwszy z nich głosi: należy robić wszystko, co rozkaże ojciec. Drugi mówi: w pewnych sprawach należy słuchać ojca, a w innych nie. Trzeci: w ogóle nie ma potrzeby okazywania posłuszeństwa ojcu. Ponieważ ten ostatni pogląd na pierwszy rzut oka wydaje się wręcz haniebny, wyjaśnimy, jak go uzasadniano. Jego zwolennicy mówią: „Albo ojciec nakazuje coś słusznego, albo niesłusznego. Jeśli coś słusznego, nie powinniśmy tego robić dlatego, że on nam to nakazuje, ale dlatego, że tak godzi się czynić. Jeśli coś niesłusznego, to oczywiście żadną miarą nie powinniśmy robić tego, czego robić nie należy”. Wyciągają z tego wniosek, że nigdy nie należy słuchać poleceń ojca.
Sam Geliusz zwraca jednak uwagę na to, że oprócz postępków wyraźnie słusznych i niesłusznych istnieją też moralnie obojętne. Jego zdaniem właśnie w sprawach tego ostatniego rodzaju powinniśmy kierować się zdaniem ojca. Ale który z ojców zgodziłby się na takie zawężenie swego autorytetu?
Mikołaj Szymański
zgłoś uwagę
Przeglądaj encyklopedię
Przeglądaj tabele i zestawienia
Przeglądaj ilustracje i multimedia